Monday, January 23, 2006

Sahara Zachodnia

Dzien 8
No i jedziemy na poludnie. Z Agadiru do Dakhli jest calkiem niedaleko - okolo 1000km. Cale szczescie, ze droga jest pokryta asfaltem. Poznym popoludniem, po 20 godzinach docieramy do Dakhli. I tu mile zaskoczenie. Niewiele przewodnikow rozpisuje sie na temat tego miasta, wiec informacji mielismy praktycznie zero. A tu miasteczko calkiem przyjemne, z hotelami, sklepikami, internetem... i nawet jakis "troche" zorganizowany transport do Mauretani mozna zalatwic. Wiec go zalatwiamy.

Dzien 9
A co to takiego ten transport zorganizowany? To Maurowie, ktorzy przyjezdzaja do Dakhli z przygranicznego Noudhibou na handel. Przyjezdzaja? Jakims cudem doczlapuja sie tu swoimi zdezelowanymi dwudziesto-, trzydziestoletnimi mercedesami vanami, zabieraja jakies towary z wolnoclowej Dakhli i jak sie nadarzy okazja to zblakanych turystow od ktorych kasuja niemale kwoty. Ale benzyna w Mauretanii jest bardzo droga, a innej mozliwosci nie ma. Wiec ochoczo wskakujemy do merola i pedzimy przed siebie w zakratowanej tylniej czesci auta z dwoma Slowencami, Nowozelandczykiem i zagubionym Japonczykiem. Po drodze peka nam opona, przejezdzamy kilka posterunkow policji i docieramy w koncu do granicy. Wielkie slowa "granica". W wydaniu mauretanskim to dwa baraki zbite z desek i blachy oraz celnik z kalasznikowzm proszacy o jakikolwiek "cadeau" przy wbijaniu pieczatki. Tak na powaznie to bieda straszna.
Nasz kierowca, prawdziwy Mauretanczyk, po przejechaniu granicy zaczyna tanczyc i spiewac ze szczescia. To niesamowite wrazenie. A przed nami roztacza sie jeszcze zalosniejszy widok. Juz nawet asfaltu nie ma na drodze...ale jest dom. Sweet home Mauretania!

0 Comments:

Post a Comment

<< Home