Sunday, July 10, 2016

Dzień 15

Z podstołecznej miejscowości Maardu, w której śpimy mamy zaledwie 15 minut drogi do centrum 400-tysięcznego Tallinna. Stare miasto jest tutaj imponujące, dużo ładniejsze niż fińskie Helsinki po drugiej stronie zatoki. Labirynty uliczek z kolorowymi kamienicami ślicznie odrestaurowanymi, kościoły i okazały, biały budynek cerkwi przy wejściu do starówki tworzą spójną całość, której nie znajdziemy nigdzie w skandynawskich miastach i postsowieckich republikach. Ryga przy Tallinnie wypada dość blado, nie wspominając już o Wilnie. Spacerowaliśmy więc kilka godzin po wąskich uliczkach, zaglądając to tu, to tam i przysłuchując się ulicznym grajkom zanim zjedliśmy obiad w jednej z małych restauracyjek. Ceny w Tallinnie są trochę bardziej przyjazne od fińskich czy norweskich. Za 7-8 euro można już zamówić gorący posiłek. Wieczorem, w drodze powrotnej udaliśmy się na plażę. A stolica Estonii ma plażę nie byle jaką. Co prawda jest to nasze zimne bałtyckie morze, może nie grzeszące czystą wodą, ale z daleka wygląda niesamowicie. Kilkukilometrowy pas piasku sąsiaduje z sosnowym lasem, gdzieniegdzie poprzerywanym ładnymi kompleksami apartamentowo-hotelowymi. A wszystko to z widokiem na panoramę stolicy. Ogromne statki i jednostki promowe zawijają do portu w mieście i można bez problemu z plaży rozpoznać nazwę armatora. Dla dzieci to istny raj – tony piasku, woda i muszle. Nic więcej nie potrzeba.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home