Wednesday, July 18, 2007

Malawi

Jakos doturlalismy sie do granicy z Malawi. Droga z Mfuwe do Chipaty jest w tragicznym stanie. Miejscami mozna porownac ja z poludniowa droga w Gambii. Na granicy po stronie zambijskiej duzy napis widnieje: Coruption Free Zone. Swietnie sie zapowiada. Mila pani wbija piecztki wyjazdowe i juz jestesmy poza granicami Zambii.
Podsumowujac tygodniowy pobyt w tym kraju moge powiedziec, ze to jeden z ciekawszysch krajow afrykanskich i jezeli chodzi o obserwacje zwierzat to moge go polecic kazdemu przyrodnikowi. Z drugiej strony co ja wiem o Zambii? Wiem tyle, co zjem, bo coz to jest tydzien. Jednak jak sie nie ma czasu to lepiej byc tydzien niz w ogole.
Wracajac do przejscia granicznego to sprawa miala sie tak; spokojnie podchodzimy do posterunku Malawi, mili panowie ogladaja paszporty nasze i po chwili zastanowienia oznajmiaja, ze musimy wracac do Lusaki, gdyz Polacy na granicy wiz nie otrzymuja. No i co? No i jestesmy ugotowani. Wieczor sie zbliza, do Lusaki jakies kilkaset kilometrow i przy duzym szczesciu kilka dni czekania tam na wize. Wyjscie nie do zaakceptowania. Wiec czekamy przy okienku. Po chwili okazuje sie, ze dodatkowa oplata panowie celnicy chetnie wystawia dokument uprawniajacy nas do wjazdu warunkowego na teren Malawi. Mamy trzy dni na zgloszenie sie w biurze imigracyjnym w Lilongwe i uzyskanie wizy. Wyjscia nie ma. CORRUPTION FREE ZONE. CORRUPTION INFESTED ZONE!

Z granicy do Lilongwe juz daleko nie jest wiec wieczorem rozbijamy sobie namiot na polu golfowym i do spiworow marsz.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home