Monday, July 02, 2007

Bagaze

Nie poszlismy do okienka sprzedazowego tylko rozpoczelismy batalie wojenna. Wytoczylismy wszystkie mozliwe argumenty i jeden zadzialal. Jechalismy przeciez na podroz poslubna, przynajmniej tak to przedstawilismy i miejsce w samolocie sie znalazlo. Wieczorem wystartowalismy do Johannesburga. Przygod widac bylo za malo, wiec rano okazalo sie, ze bagaze zaginely. Trudno, trzeba sobie jakos radzic, bez lokowki, garnituru i kapelusza...
Wynajelismy auto i wyruszylismy w strone Kapsztadu. Auto to najlepszy srodek do podrozowania w Afryce Poludniowej. Transport publiczny jest bardzo drogi albo w ogole nie istnieje.
We wtorek dojechalismy w burzy snieznej do Bloemfountain, stolicy jurysdykcjyjnej RPA. Kraj ten ma trzy stolice: Kapsztad - administracyjna, Pretoria - parlamentarna i wlasnie Bloem - sadowa. Znalezlismy jakies baraki do spania. Bylo zimno, nad ranem okolo zera. Zima w Afryce poludniowej. Zima.
W srode udalo nam sie dojechac po pokonaniu ponad tysiaca kilometrow do Kapsztadu. Piekne miasto. Moze nie jak moje ulubione La Paz, ale slicznie tu bylo i europejsko. I czysto. I bezpiecznie. I przytulnie, ale drogo. No coz to RPA, jeden za najbogatszych krajow Afryki po Gabonie.
Dzien kolejny spedzilismy sobie w tym milym miejscu. W dzien w miare cieplo, noce zimne. Gora stolowa wznoszaca sie nad miastem nadaje niesamowity klimat i jak twierdzi Marta z Barankiem widok jest warty pofatygowania sie kolejka linowa na szyt gory.

Z Kapsztadu jest 677km do granicy z Namibia. Dojazd zabral nam prawie caly dzien. Zdazylibysmy przed wschodem do pierwszej osady po stronie namibijskiej gdyby nie tlumy poludniowoafrykanskich turystow na granicy zmierzajacych w tym samym kierunku. W RPA rozpoczely sie wakacje.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home