Tuesday, February 14, 2006

Z Bamako

Dzien 30 i pierwszy
Rozpoczal sie dosc dobrze, poza tym, ze pomylilismy siedziby ambasady Burkiny Faso i przemaszerowalismy 6 kilosow na darmo. Nic to. Pomocny taksowkarz, generalnie nasz frend, zabral nas do prawdziwej ambasady Kraju Ludzi Sprawiedliwych, bo tak nazywaja Burkine Faso. No i sprawiedliwi byli. Mi dali wize za cztery godziny, a Krzychowi nie chcieli zmienic dat, bo to nielegalne i nie moga. Jemu wystawiala wize amba Francji w Wawie i oni tu maluccy nie moga zmieniac takich waznych decyzji. Trudno, sprobujemy jeszcze na granicy.
Po poludniu pedem na autobus i jedziemy do Segou. Na wieczor zajezdzamy. Trafil sie nam wielki targ i to pod naszym domem. Hmm, domem... Ciezko to nazwac domem, ale niech bedzie. Szczury i pelno komarow, ale to nie o to chodzi. Chodzi o to ze spalismy u kogos w domu, ale ten dom byl naprawde biedny. Pokaze pozniej na slajdach. Naprawde biedny.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home