Thursday, April 19, 2007

Syria

To dory kraj, a raczej dobrzy ludzie. Nie jest to siedlisko terrorystow, fanatykow religijnych i innych tym podobnych typkow. Przy najmniej na razie mamy takie obserwacje. Panu Bush`owi propaganda udaje sie, bo turystow tu jak na lekarstwo, ale dla nas to dobrze. Dla przemilych Syryjczykow mniej.
Wlasciwie w zadnym kraju, jak dotad, nie bylem tyle razy bezinteresownie zaproszony na herbate czy pogawedke.
Poza tym Syria nie jest droga. Porownujac sasiednia Jordanie to mozna by rzec, ze jest tania. To tez dla nas dobrze.

No wiec przez Amman dojechalismy do Damaszku. Caly dzien na spacerze po starym miescie. Ciezko opisac w kilku slowach atmosfere panujacac tu, ale bylo swietnie. Ogrmone bazary zwane tu sukami ciagna sie setkami metrow. Mozna tu znalezc stoiska wlasciwie ze wszystkimi artukulami. Najlepsze wrazenie robia chyba te ze zlotem, ktore dalej stanowi tu symbol bogactwa. Inne kramy wypelnione sa po brzegi przyprawami i slodyczami. Gdzie indziej czuc kadzidla, a jeszcze dalej slychac muzyke sysryjska. W drzwiach slepikow stoja faceci w podstarzalych garniturach i pijac herbate dyskutuja. Co pare godzin zgielk suku przerywany jest wolaniem muezzina na modlitwe do meczetu. Klimat kosmiczny. A precyzyjniej - syryjski.

Uliczki sukow prowadza do najwiekszej chyba atrakcji Damaszku - Meczetu Umayadow. Jest naprawde duzy i doniosly. Zwiedzajacych pelno, ale raczej Syryjczycy. Moze nie wszyscy. Siedzac sobie w kaciku zaczepila nas rodzina rodem z Iranu. Konkretnie z miasta Kashan. Przyjechali chyba odwiedzic Syrie i sie pomodlic troche. Milo pogawedzilismy za posrednictwem corki, ktora troche po angielsku mowila i rozumiala. Generalnie rozmowa o niczym, gdy nagle ojciec wpadl na dobry pomysl nawrocenia nas na Islam. Oswiadczyl, ze wygladamy na dobrych muzulman i co myslimy o zmianie wiary. Skonczylo sie na wspolnym zdjeciu i jeszcze wymianie adresow, no i prezentach. Dostalismy od Iranczykow po migdale i pistacji. Fajnie, nie?

0 Comments:

Post a Comment

<< Home