Thursday, April 19, 2007

Jordania

Ania nadaje:

Sluchajac Tomka czytajacego codziennie Koran, jestem pewna, ze juz w V wieku A.D. zostal napisany przez kobiete proroka inny Koran, ktory jeszcze nie zostal odnaleziony. Jako czlowiek myslacy (:-)) uwazam, ze w niektorych momentach wizja swiata opisana w Koranie jest nie do zaakceptowania. No more comments...


Po drodze nad Morze Martwe zatrzymalismy sie z Salemem przy gorze Nebo. To tutaj Mojzesz ujrzal Ziemie Obiecana. Nie napisalem kto to Salem. Jordanczyk, ma kolo 50 lat, mieszka w Madabie ma czworke dzieci i zone. Rumunke. Poznali sie w Bukareszcie, gdzie Salem pracowal jako nauczyciel WF jakies 25 lat temu. Raj stworzony przez wodza Nikolae Czauczescu nie przypadl im jednak do gustu i pojechali do Jordanii. W miedzyczasie Salem pracowal przez jakis czas w Omanie, jezdzil do Bulgarii, Iraku i Syrii. Dlatego zna sasiednie kraje.
W kazdym badz razie zaprosil nas na herbate do domu i tak poznalismy jego rodzine.

Na dzien nastepny pojechalismy z Salemem do Wadi Musa. Pojechalismy droga tzw King`s Highway. A dlaczego o tym pisze? W Jordanii na poludnie od Ammanu biegna trzy drogi. Dead Sea Highway, polozona przy Morzu Martwym, malo interesujaca, Deserty Highway, najbardziej wysunieta na wschod, takze pozbawiona atakcji i trzecia, ktora wlasnie jedziemy to King`s Highway. Przy niej znajduja sie najciekawsze wawozy w kraju i zamek w Karak i Shawbak. Warto.

Kiedy dotarlismy do Wadi Musa kolo Petry zaczely sie nasze przeboje. I najgorzej, ze te zoladkowe. Pol dnia w hotelowej toalecie, kolejny dzien w Petrze w poszukiwaniu wc, a nie atmosfery starego miasta Nabatejczykow i trzeci dzien na plazy w Aqabie. To bilans spozycia jadowitej shwarmy w przydroznej knajpie. Bylo to jadowite zarcie.

Doszlismy jakos do siebie i we wtorek pojechalismy zobaczyc co to takiego Wadi Rum. I oplacalo sie. To niesamowite formacje skalne na pustyni, jakies 70km na polnocny-wschod od Aqaby. To tu Lawrence z Arabii mial swoj domek i to tu krecono pozniej film z jego imieniem w tytule. Co prawda dzisiaj jego dom to jedna sciana usypana z jakis kamieni, ale skaly dalej stoja i wydmy robia wrazenie. Warto to przyjechac chocby na jeden dzien.

Mily czas w cieplej Aqabie konczy sie i trzeba pakowac manatki i wracac do domu. Do Syrii raczej.

Ania nadaje:

Wracamy do Syrii, ktora juz ponad tydzien temu bardzo nam sie spodobala. Jest tutaj niepowtarzalny klimat Suk-czyli targow z artukulami wszystkimi :-) Najbardziej rzucaja sie jednak w oczy roznego rodzaju orzeszki; ziemne, pistacje, nerkowce, laskowe, migdalyi wszystkie sprzedawane w roznej postaci (w nugatach, galaretkach, cukrze, soli, miodzie) oraz suszone owoce; daktyle, figi, morele, brzoskwinie. Mnie najbardziej jednak przypadly do gustu i podniebienia :-) recznie robione slodycze (np. marcepam pieczony w piecu) oraz galaretka z moreli-pyyyycha. Chce troche kupic do Nysy, i jak nie zjem po drodze wszystkiego (a chyba nie zjem bo trzeba trzymac diete wiadomo przed jakim wydarzeniem) to kto chce to go poczestuje. Jedzenie tu jest pyszne i tanie, Tomkowi smakuja bulki z bialym swiezym owczym serem oczywiscie zapiekane w piecu.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home