Wednesday, February 17, 2010

Moja Argentyna

Ania nadaje:

Mija wlasnie trzeci tydzien naszej wyprawy. Winda w hotelu zle jezdzi, w aucie klimatyzacja chlodzi o 2 stopnie za duzo na trzecim biegu, w pokaju mamy zbyt jasne sciany, basen za krotki, sniadanie za wczesnie, Argentynczycy zbyt tlumnie chodza po ulicach- tak mniej wiecej w krzywym zwierciadle wygladalaby nasza relacja, gdyby nadal podrozowal z nami wujek Maciek Braziileeeeeeou, z ktorym co chwile bylo smiesznie i baaardzo wesolo. Po wyprawach do Afryki mial on porownanie jak latwo i przyjemnie podrozowac po Argentynie. Nie ma na co narzekac. Naprawde. Wiec tak sobie tylko co chwile zartowalismy. Niestety Maciek juz jutro leci z Sao Paulo do swojego Londonu i pewnie bedzie mniej wesolo, np. nikt nie otworzy windy w czasie jej jazdy z pewna pania. ;) a jego portugalski jest teraz na poziomie srdniozaawansowanym , pozdrawiamy Lisu!!!

Jestemy wiec rodzinnie w Rosario, jest jakies 25stC, to kolejna po Cordobie ponadmilionowa metropolia z mnostwem malych zamknietych dla ruchu uliczek w centrum. Ludzie sa bardzo weseli, bardzo lubia dzieci, wielu z nich zaczepia nam Dawidka lub on zaczepia ich. Nie ma problemow z komunikacja dzieki hiszpanskiemu Tomka. Ja dzisiaj ze swoim un poquito powiedzialam pewnej pani, ktora byla z corka w wieku Dawidka zamiast ´´moj maz duzo podrozuje´´ to ´moj brat duzo pracuje´´;) (pozdrawiam Pawla!!) ale rozumiem duzo:))

Mamy juz troche dosyc medialunes- czyli rogalikow w stylu croissant podawanych na kazde sniadanie, ale za to na obiad bardzo nam smakuja milanesy- bardzo cienkie kotlety z wolowiny w panierce. Na kolacje oczywiscie wino, ktorego tu jest mnostwo i w kazdym sklepie znajduja sie regaly z co najmniej setka do wyboru, rowniez z tak malo spotykanych w Polsce szczepow winogron jak viognier, tannat (pyycha) czy torrontes. Kilka dni temu bylismy w Cafayate, ktorym jestem zachwycona, to tam zwiedzalismy prawdziwe winnice i fabryki sera, pilismy wino organiczne i delektowalismy sie kozim serem oraz lodami z prawdziwym winem; cabernet savignon i chardonnay(jeszcze lepsza pycha;)

W Rosario mozna zwiedzic muzeum sztuki dekoracyjnej z wazami, krysztalami, girlandami, buteleczkami na perfumy czy wachlarzami z XIX wieku, przejsc deptakiem przy rzece, poszalec (Dawidek) na olbrzymim placu przy czyms tak dziwnym jak pomnik flagi. Dawidek bardzo polubil auto na monety przy jednym z deptakow i spedza wtedy nawet 15 minut krecac kierownica. Jest bardzo wesoly i chcialby caly czas biegac, w roznych kierunkach i nie koniecznie tam, gdzie my chcemy isc;) Jutro jedziemy do Buenos Aires i jestemy bardzo ciekawi czym nas olbrzymia stolica zaskoczy.

1 Comments:

At Thursday, February 18, 2010 3:42:00 AM, Anonymous maciek said...

czesc:)

pozdrawiam i dziekuje za wszytko. Specjalne pozdrowienia dla ksiecia Jadzina.milego podrozowania bo moja wycieczka sie juz konczy niestety iii...stety bo starsznie tesknie za Filipem.

pozdrawiajeu lissu issu(juz wiem co znaczy issu)

 

Post a Comment

<< Home