Sunday, August 13, 2006

Caracas

Dzien wyjazdu
Chyba nie chcialbym mieszkac w Caracas. Na dworcu autobusowym La Bandera nerwowka. Ktorą taksówkę wziąć? Czy ta jest oficjalna czy tamta? Czy w tej nas nie okradna czy ta w ogole dojedzie. Caracas to taka miejska dzungla. Silniejszy i sprytniejszy wygrywa. Dla żółtodziobów i nowicjuszy trochę tu niebezpiecznie. Nigdy nie lubilem duzych miast. Sa miłe wyjatki, ale Caracas nim na pewno nie jest. Jedziemy przez przez barrios czyli biedne dzielnice. Taksówkarz mówi, ze tam niebezpiecznie. Pytam jak oni żyja, a on mówi, ze normalnie i dziwi sie ze robimy zdjęcia. Nie macie biednych dzielnic w Polsce? Pyta. Tak mamy. Tylko troche inne, ale tego już mu nie tłumaczę.
Ludzie żyją w osiedlach skleconych z cegły, blachy i drewna. Prąd maja, ale podlączony na lewo. Woda jest w niewielu miejscach. Taksowkarz mówi, ze w domach mają wszystko. Telewizory, wieże, dvd, aparaty... a ktos inny je własnie stracil. Mowia, ze tak niebezpiecznie. To chyba prawda.
W końcu jestesmy na lotnisku. Odetchnęlismy. Wieczorem lecimy do Lizbony. Wenezuela jest ladna, ale jest dzika.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home