Sunday, August 13, 2006

Maracay

Dzien 49
Fale, fale i po falach. Rano zdazylismy jeszcze spojrzec na Playa Grande i popedzilismy na autobus jadacy do Maracay. Po poludniu pospacerowalismy po Placu Bolivara, gdzie biegaja sobie iguany, pokrecilismy sie po uliczkach i zagladnelismy do katedry. Maracay to miasto wielkosci Wroclawia, bardzo zielone.
Wieczorem spadl deszcz. Tak wlasciwie to ta pora deszczowa nie jest taka zla. Nie bylo ani jednego dnia kiedy padaloby dluzej niz dwie godziny. To nie azjatycki monsun.
W pokoju mielismy nawet telewizor. Pokazywali akurat wywiad z Shakira i poczatek kampani Hugo Chaveza. Idiota. Chyba jednak nie. Sprytny chuligan, ktory odwoluje sie do wiekszosci biednego spoleczenstwa Wenezueli. W kazda niedziele prowadzi w telewizji swoj smieszny progam Hola Presidente, w ktorym przemawia do narodu.
Chavez to dobry kumpel Fidela. Jutro podobno leci do Havany, zeby zlozyc El Comendante zyczenia. Fidel konczy 80 lat. Jezeli jeszcze zyje, bo rozne plotki kraza. Polecam artykul Marcina Zurka http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,3544266.html
Hawana wyglada mniej wiecej tak jak on opisuje. Trzeba zobaczyc samemu zeby sie przekonac.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home