Monday, August 07, 2006

Gran Sabana

Dzien 38
W Wenezueli jest duzo Niemcow. Nie wiem dlaczego, ale moze dlatego, ze jest tu cieplo, tanio i moga sobie sobie latwo zarabiac na turystach zanim Wenezuelczycy naucza sie tego robic i z nimi konkurowac. Zdecydowalismy sie wiec pojechac na mala wycieczke z wlascicielem jednej z takich firm turystycznych.
Jechalismy wzdluz granicy brazylisjskiej ubita droga az dotarlismy do malej osady gorniczej o nazwie El Polaco. Ciekawe co? Wzielo sie ta stad, ze na tym terenie jakis Polak jako pierwszy znalazl tu diamenty i zalozyl kopalnie. Dzisiaj wlasciel czerpie z tego niemale zyski. 8 moze 10 facetow z rodzinami pracuje tu od rana do nocy wyplykujac szlam z ziemi, ktory pozniej jest filtrowany przez specjalna maszyne. Raz na tydzien sprawdza sie czy w maszynie sa jakies diamenty. Sprzedaje sie je w miasteczku Santa Elena, gdzie amatorow kupna nie brakuje. Wlasciel bierze 70 procent zysku, reszta zostaje do podzialu dla gornikow. Sprawiedliwie, prawda? Tak to juz jest na tym swiecie.
Po poludniu dojezdzamy do malej osady Pauji. Podono mieszkancy sa niezle walnieci. Caly czas cos pala, ale nie wygladali zle. Nawet troche normalnie...
Droga caly czas biegnie przez dzungle. Ogromne niebieskie motyle o nazwie morfo przelatuja przed maska. Widzimy jeszcze weza i setki mrowek kolosow, maja jakies 2 centymetry wiekosci.
Nasz wyluzowany Niemiec odwozi nas na czas na wieczorny autobus do Ciudad Bolivar.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home