Thursday, February 08, 2007

Boracay

Jak na odpoczynek to moze i fajne miejsce. Jak na miesiac miodowy tez, ale jestesmy tu z Mackiem i chyba nam sie powoli nudzi. Z reszta jak sie nie ruszymy to nie podbija nam legitymacji travelerskich :-) Ania musi to miejsce zobaczyc. Pewnie kiedys jeszcze tu przyjedziemy.
Tymczasem nie chcac marnowac czasu poplynelismy dookola wyspy. Poeksplorowac inne plaze, ponurkowac z rurka. Nic by nie bylo w tym szczegolnego, gdyby nie Macka kolejne przygody z woda. W malej zatoczce lodka zatrzymala sie i wszyscy zaczeli wyskakiwac do wody z rurkami, zeby poogladac rafe. Po kilku minutach Maciek i jeden z Koreanczykow nurkujacych zaczeli sie oddalac dosc szybko od lodki. Byl maly prad i zaczelo ich znosic. Rozpetala sie mala akcja ratunkowa. Pobliscy rybacy podrzucili Mackowi line z naszej lodzi, zeby mogl wrocic, a zmeczonego roztrzesionego Koreanczyka zabrali na lodke i dowiezli do naszej szalupy.

Generalnie wyspa jest mala, ma okolo 9 km dlugosci i otoczona jest rafami. Niestety sa juz troche zniszczone. Jest tu kilkadziesiat centrow nurkowych, co przyciaga rzesze amatorow tego sportu.

Dzien kolejny czyli czwartek
Idziemy sie zmierzyc w koszykowke z lokalnymi. Wieczorem przedstawienie w parafii. Siostry przedstawiaja musical. Czas mi sie konczy na intersieci, wiec nastepnym razem dopisze cos o koszykowce i Filipinczykach. My tymczasem spadamy na autobus do Kalibo. Jutro lecimy do Manili.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home