Monday, February 05, 2007

Walki kogutow

Dzien numer 10

Wyspalismy sie o dziwo dluzej niz do 4 rano i pojechalismy do Legaspi. Miasto jak miasto, nic szczegolnego. No moze poza tym, ze wznosi sie nad nim prawie 2,5 tysiaca metrowy wulkan Mayon. Najbardziej aktywny na calych Filipinach.
Zaciagnelismy jezyka u kierowcy tricykla na temat walk kogutow. Okazalo sie, ze niedziela to najlepszy czas na takie rozrywki. Kierowca zabierze nas pod warunkiem, ze oplacimy mu wstep. Dobra. Nawet lepiej, jak sie okazalo, gdzy bylismy jedynymi bialymi na calym spektaklu. Jeszcze chyba nigdy nie wzbudzilismy takiego zainteresowania, jak wtedy. Wchodzimy do duzej hali, gdzie kilkaset mezczyzn zamiera na chwile i zawiesza wzrok na dwoch bialasach pojawiajacych sie na trubunie. Po chwili krzyki, usmiech i brawa. Gwiazdy przyszly ogladac walki kogutow.

Same walki nie sa moze bardzo ekscytujace. Trwaja oklo 2-3 minut kazda i koncza sie z reguly smiercia jednego z kogutow. Atmosfera zas, podczas obstawiania, jest nie do powtorzenia.

Wieczorem wracamy autobusem do stolicy.

2 Comments:

At Tuesday, February 06, 2007 12:05:00 AM, Anonymous Anonymous said...

Co to za mniemanie o sobie? TrochÄ™ pokory...Chyba daleko wam do gwiazd...

 
At Tuesday, February 06, 2007 12:36:00 AM, Anonymous Anonymous said...

^Ania

 

Post a Comment

<< Home