Monday, July 17, 2006

Port of Spain

Dzien 18
Trinidad i Tobago to byla angielska kolonia. Wszyscy jezdza po lewej stronie i przy przechodzeniu przez ulice trzeba troche uwazac. Z angielskich zwyczajow troszeczke im jeszcze zostalo np. dwa kurki w zlewach, goracy i zimny, tak zeby nie mozna bylo myc sie w letniej wodzie :-)
Wiele zwyczajow juz jest jednak amerykanskich, sklepy, ubrania, styl bycia...
Naprawde niesamowita jest tu mieszanka ludnosci, Hindusi, Murzyni, Europejczycy, Chinczycy i co za tym idzie religii rowniez.
Caly dzien spedzamy na poznaniu Port of Spain. Ta niby metropolia, tak mowia o tym miasteczku jego mieszkancy, ma zaledwie 50 tysiecy ludzi. Nie jest stworzona dla turystow. Ciezko tu cokolwiek znalezc i cokolwiek zalatwic. Maja, na przyklad, cztery rodzaje taksowek. Wieczorem mielismy juz rozpracowane dwa.
Odwiedzamy ambasade Surinamu. I co? I wize dostajemy bez klopotu w 3 godziny.

2 Comments:

At Tuesday, July 18, 2006 3:35:00 AM, Anonymous Anonymous said...

joszku ty jedziesz do stolicy?
czego stolicy?
banjul?
i po co ci szwedka???
maly?
ania?
bawcie sie dobrze:)

 
At Tuesday, July 18, 2006 7:20:00 AM, Anonymous Anonymous said...

Pozdro dla Lisa.

Wiadomosc dla mojej mamy. Mamo, odbierz maila. To dosc pilne. Dzieki.

 

Post a Comment

<< Home