Friday, February 09, 2007

Kalibo

Dzien juz pietnasty
Z Boracay dotarlismy do miasteczka Kalibo. Ta nieduza miescina zamieszkana jest przez jakies 60 tysiecy ludzi i wyobrazcie sobie ma lotnisko przyjmujace airbusy. Jutro mamy nim odleciec. Po poludniu pojechalismy tricyklem do rezerwatu mangrowego, jakies 5 minut za miastem. Tricykle to bardzo popularny srodek transportu na Filipinach. To zwykly trzykolowy motorek z doczepiona przyczepka na pasazera z boku. Generalnie tricykl zabiera od 1 do 10 albo i wiecej osob. Podrozowanie nim to bardzo ekonomiczny sposob na poruszanie sie po miastach.
Rezerwat ten to generalnie nic specjalnego, ale warto poswiecic godzine czy dwie na wycieczke tam. Przez blisko kilometrowe mokradla namorzynowe, ktore rozciagaja sie przy wybrzezu zostala poprowadzona bambusowa kladka, z ktorej mozna ogladac namorzyny wyrastajace z bagnistego dna i od czasu do czasu przelatujace ptaki.

Jak mialbym juz dzis podsumowac Filipiny to powiedzialbym, ze to kraj ludzi szczesliwych. Podobno nie ma w jezyku Taglog czyli filipinskim slow oznaczajacych smutek czy przygnebienie. I to widac na ulicach. Kazdy sie usmiecha, kazdy probuje cos wydukac swoja lamana angielszczyzna. Nikt nie robi problemow, gdy probuje zrobic zdjecie. Wrecz odwrotnie, sami sie ustawiaja. Biedy tutaj tez nie ma. Nie widac zebrakow, nie ma glodujacych.
Zobaczymy jak wyglada stolica.
Pozdrowienia dla wszystkich, ktorzy czytaja ta strone!

1 Comments:

At Friday, February 09, 2007 5:07:00 AM, Anonymous Anonymous said...

pozdrowionka chłopak od Joszka. Uważać na sie proszę i jakis malutki prezent proszę (1.65 brązowo piwne oczy, biust sportowy i karta szczepien) w sumie to zostawiam to lisowi

 

Post a Comment

<< Home