Sunday, February 11, 2007

Manila

Dzien w Manili
Polka, ktora spotkalismy na Boracay powiedziala nam, ze w stolicy nie ma nic ciekawego. Generalnie nie przepadam za wielkimi miastami, ale w Manili mozna znalezc spokojniejsze miejsce. Powedrowalismy do Intramuros. To czesc miasta pozostala po panowaniu hiszpanskim. Otoczone murami budynki prezentuja sie calkiem niezle. Mozna zobaczyc tu Fort Santiago i miejsce poswiecone zaslugom bohatera narodowego Rizala.
Jak na 11 milionowa metropolie to spokojne miejsce. Nawet taksowkarze nie sa tak nachalni jak to przewodniki opisuja.
Wieczorem wracamy do znajomego juz nam Angeles.

Niedziela
Spokojnie jak to w niedziele bywa, jedziemy na lotnisko. Ania mi wlasnie pisze, ze Cejrowski maszeruje po Puebli w Meksyku i rozmawia z lokalnymi o zwyczajach. Moze tam sie wybrac wkrotce? No coz, na razie jestesmy na Filipinach i trzeba to wykorzystac.
Przedwczoraj poznalem mieszkanke miasta Zamboanga na poludniowej wyspie Mindanao. Zawsze mnie korcilo by tam zajrzec. I na Moluki. To za sprawa Krzyska, ktory mowi, ze tam pieknie i bezpiecznie. Znajoma moja, starsza Pani, ktora pamieta wiele lat konfliktu na wyspach, odradza przyjazd na wyspe. Mowi o o porwaniach i podobnych rzeczach. Jak nie znacie nikogo, to nie jedzcie. No, ale teraz juz znacie, wiez zapraszam. Moze kiedys pojedziemy...

W kazdym badz razie opuszczamy Filipiny, wyspy szczesliwe, i po czterech godzinach ladujemy w Kuala Lumpur. Za kazdym razem musze przypominac celnikom, by nie pieczetowali mi pustych stron w paszporcie, bo zostaly mi juz tylko cztery, a paszport nowy i planow wyjazdowych wiele.
Wiec siedze sobie w internetowni w stolicy Malezji przy ponad trzydziestostopniowym upale i przygladam sie ulotkom porozkladanym w recepcji przypominajac sobie jak bylismy tu z Ania dwa lata temu. Wiekszosc bialasow jedzie jutro albo pojutrze do Parku Taman Negara. Ladne miejsce i znajome. My z Lisem poszwedalismy sie po Chinatown, w ktorym spimy i czekamy na jutrzejszy lot na Bali.
Nowe miejsce, nowe przygody. Do zobaczenia.

4 Comments:

At Monday, February 12, 2007 2:28:00 PM, Anonymous Anonymous said...

Się tak nie boicie? że któryś samolot w końcu się popsuje od tego Waszego latania i spadnie swobodnie z siłą przyciągania ziemskiego ;-)

 
At Tuesday, February 13, 2007 3:10:00 AM, Anonymous Anonymous said...

Co za prymitywny komentarz! To ty się bój krawężników albo spadających cegieł żeby cie za bardzo nie przyciągnęły i żebyś przez tą swoją mądrość życiową chodząc po ulicy guza sobie nie nabił!!!!

 
At Tuesday, February 13, 2007 2:14:00 PM, Anonymous Anonymous said...

Cóż, Newton twierdził, że wszystko musi kiedyś spaść, a jako winną wskazał siłę grawitacji.

 
At Tuesday, February 13, 2007 5:47:00 PM, Anonymous Anonymous said...

Nie wiedzialam, ze na naszym blogg'u ktos ma ochote popisywac sie elementarna wiedzą z fizyki klasa I, no ale cóz... Zmien blogg, bo on napewno nie jest dla ciebie.

 

Post a Comment

<< Home