Thursday, February 22, 2007

Wyspy Gili

Gili, Gili, Gili
Tak, bo wyspy sa tu trzy. Wieksza, mniejsza i najmniejsza. Dwie pierwsze sa zamieszkane a trzecia nie. Przynajmniej nie przez ludzi. Wysepki polozone sa kilka kilometrow od zachodniego brzegu Lomboku i mozna tu latwo dotrzez mala lodka z silnikiem. Poplynelismy tam dzisiaj z nadzieja na zobaczeniu zolwi morskich. Akcja powiodla sie w polowie. Generalnie w Indonezji jest teraz pora deszczowa, ale jak do tej pory nie przeszkadzalo nam to w ogole. Rano slonce, po poludniu krotki deszcz. Dzisiaj bylo jednak odwrotnie. Nie dosc, ze zmoczylo nas na lodce to zerwaly sie niezle fale, co znacznie utrudnialo nurkowanie. Widzialem dwa mlode zolwie jakies 10 metrow pod powierzchnia.
Same wyspy sa bardzo spokojne i sa idealnym miejsce na urlop. Wzdluz plazy hoteliki, centra nurkowe, knajpy. Wszystko puste. A w naszym hotelu plakat: NIE DAJ SIE TERRORYSTOM PRZYJEDZ NA BALI I LOMBOK ze zdjeciem jakiegos rzezimieszka, ktory rzekomo podlozyl ty ponad rok temu bombe.
Chyba nie wiele osob na swiecie czytalo go i dlatego niewielu tu dociera.

Moze jeszcze dwa slowa o samej Indonezji. Kraj to ogromny, ponad 17 tysiecy wysp. Trzy miesiace nie wystarczyloby, zeby spokojnie zwiedzic glowne atrakcje. Indonezja to byla kolonia Holenderska. Holendrzy wprowadzili tu chrzescijanstwo, ale kraj dzisiaj w wiekszosci jest muzulmanski. Niektore wyspy zamieszkane sa przez ludnosci innych wyznan, np Flores to glownie chrzescijanie a Bali to buddysci.
W Indonezji obowiazuje luch lewostronny i chyba z zasad na drodze to wszystko. Kazdy jezdzi jak mu wygodnie. Wypadkow duzo, generalnie chaos.

Ludzie tu nie bieduja. Chociaz sa regiony biedniejsze, jak srodkowa Java, ale generalnie nie jest zle. Na niektorych wyspach turysci przynosza najwiekszy dochod. Najwiecej tu Australijczykow. Najbardziej skomercjalizowanym miejsce to Bali, ale i tak warto to zobaczyc.
Indonezyjczycy to wesoly narod, ale moze troche w inny sposob niz dla porownania np. Filipinczycy, ktorzy juz z wygladu sa pogodniejsi. Dla nas jednym powaznym problemem jest to , ze nie mowia za bardzo po angielsku, a w wiekszosci miejsc praktycznie w ogole. Nasze relacje wiec ograniczaja sie do gestykulacji i usmiechow, ewentaulnie jakis pojedynczych slow. Czasami dialogi sa komiczne. Na wszystko odpowiadaja z reguly YES. Np:

Do you speak English? Odpowiedz: YES
What time is the boat leaving? Odpowiedz: YES
Do you have internet? YES How much is it? YES
i tak dalej... Albo inny:
How big is this cave? Odpowiedz: BIG
No i juz wiemy wszystko.

Jutro jeszcze w Singiggi, a w sobote dalej w droge. Pozdrawiam. YES, YES...

0 Comments:

Post a Comment

<< Home