Friday, June 30, 2006

Wyruszyli

Dzien startowy
Jezeli mozna przespac dzien to prawie sie to nam udalo. 5 godzin czekania na lotnisku Schoenefeld w Berlinie. Kompletne nudy, wiec przymknelismy oczy. Wieczorem w Madrycie trafilismy do znajomej knajpki przy Plaza Mayor, gdzie akurat wlasciciel ogladal mecz. Cala knajpka czyli wlasciciel, jego dwaj koledzy, corka z zieciem no i my kibicowalismy Portugalii.
W nocy wrocilismy na lotnisko i na wygodnej lawce przeczekalismy z zamknietymi oczami noc.

Dzien kolejny w drodze.
Rano nerwowy wylot z Madrytu do Lisbony opoznil sie o jakies pol godziny przez co mielismy zaledwie 15 minut na przesiadke do airbusa lecacego do Caracas. Mysmy zdazyli, bagaze, nie wiem.
W Caracas tez nie bylo zbyt wiele czasu i po zapewnieniach pracownikow Copa Airlines, ze nasze bagaze na pewno poleca do Hawany wsiedlismy do samolotu. Kiedy przed polnoca wyladowalismy w stolicy Kuby okazallo sie, ze zostalismy w krotkich spodenkach. Bagaze sie zgubily.

Tuesday, June 06, 2006

planowana trasa

Taki jest plan. Zobaczymy w jakim stopniu uda sie go zrealizowac. Simon Bolivar, wyzwoliciel polnocno-zachodniej czesci Ameryki Poludniowej spod ponowania Hiszpanow napisal w swoim dzienniku kiedys: America is ungovernable (Ameryka jest nieulegla, nie mozliwa do zarzadzania), co by mialo swoje odzwierciedlenie w obecnej rzeczywistosci, patrzac na dzisiejsza sytuacje w wielu jej regionach. Jest tez troche nieprzewidywalna. Zapraszam do lektury. Zaczynamy od Hawany na Kubie.