Monday, November 28, 2011

Sur i bagaze

Wypozyczalnia aut takze sie nie spisala. Najpierw czekalismy caly dzien na fotelik dla Dawida, a jak nam dowiezli to sie okazalo, ze jest za maly. Machnelismy reka i nie czekalismy kolejnego dnia az moze ktos dowiezie kolejna nietrafiona wersje. Dawid powiedzial, ze ten fotelik podoba mu sie. W poniedzialek rano dowiedzielismy sie, ze bagaze dolecialy. Popedziem wiec na lotnisko i po godzinie siedielismy juz w drodze do Sur. Omanczycy wybudowali nowa autostrade jadaca na poludnie wiec podroz ze stolicy zajmuje tylko niecale trzy godziny. W polowie zrobilismy sobie postoj ogladajac piekny wawoz Wadi Tiwi. Samo Sur wyglada na troche chaotycznie zabudowane i brudne, ale nadmorska promenada z latarnia morska w tle jest ciekawa. Jutro chcemy podgladnac jak buduja tutaj drewniane statki. Pogoda jest nieco lepsza niz w Polsce - 28 stopni i swieci slonce.

Przygod bez liku - Muskat

Wyprawa rozpoczela sie z przygodami. Zacznijmy od tego, ze do ostatniej chwili nie bylismy pewni czy polecimy. Dzieci chorowaly jedno po drugim, ale ostatecznie zdecydowalismy leczyc je po drodze. Wyladowalismy weseli w stolicy Omanu w srodku nocy z piatku na sobote, ale miny zrzedly nam momentalnie, gdy okazalo sie ze przylecial tylko jeden duzy plecak. Bez wozka, bez fotelika i bez zapasowych ubran ruszylismy na zwiedzanie Muskatu. Oryginalna to stolica. Nadmorska promenada cignaca sie kilometrami, biala, niska, elegancka zabudowa, a w tle kilkusetmetrowe ciemnobrozowe skaly tworza wspanialy widok. W niedziele odwiedzilismy Palac Sultana i plac zabaw w Mutrah, aby Dawid mogl pojezdzic pociagiem z omanskimi kolegami. Bagazy dalej nie bylo...